czwartek, 23 lipca 2015

SPIKER- AUDYCJA TRZECIA "TRZASK"

NO TITLE no title
BEZ TYTUŁU bez tytułu



Obudziłem się. Odzyskałem przytomność, ale nie otwierałem oczu. Muszę dokładnie rozważyć wszystkie możliwości, przeanalizować sytuację na wszystkie możliwe sposoby. Gdzie mogę być? Kto mnie pilnuje? Przez strach nie mogłem oddychać. Zacisnąłem dłonie w pięści i próbowałem się nie ruszać. Ale wtedy, niespodziewanie uderzyło mnie to, że się boje czegoś takiego. Ja, który przekroczył granicę wyznaczoną od samego początku istnienia ludzkiego, który podważył wszystko to, co sobie ludzkość tak skrzętnie poukładała. Zniszczyłem wmawianą od samego początku tezę, porzuciłem jakąkolwiek moralność. Czego mam się teraz bać?

- Wiem, że nie śpisz.- z daleka dociera do mnie kobiecy głos. Najpierw nie mogę zrozumieć znaczenia słów, jakby w mojej czaszce zamiast mózgu była ropa.

Po chwili słyszę przenikliwy wrzask. Zapałka wślizguje się do mózgu i zaczyna płonąć. Wszystko płonie.

Otwieram oczy i wybiegam z pokoju. Nie obracam się za siebie, dokładnie wiem gdzie są. Zderzam się z kimś, talerz z trzaskiem upada na ziemię. Podłoga pokrywa się mgłą, ściany po chwili przestają istnieć. Drzwi zniknęły, niczego już nie ma. Nie mogę oddychać. Proszę, ocal mnie. Proszę cię. Błagam. Przestań się śmiać i mi pomóż. Przestań płakać i pozbieraj odłamki porcelany z podłogi. Szybciej. Nie ma czasu. Uciekaj. Jak najdalej, jak najszybciej. On cię zabije. Ostrzegam cię.

- Jak masz na imię?- dziewczyna pomaga mi wstać.

- Gdzie jestem?- nie potrafię nic innego powiedzieć. Kto ma ją zabić? Ja?

Wchodzimy do kuchni. Kobieta za ramie prowadzi mnie do krzesła. Gdy upewnia się, że siedzę, dostawia krzesło przede mną.

- Porozmawiaj ze mną. Jestem Joonie Linkoln.- uśmiecha się lekko.- Uspokój się dobrze?

Zaczyna delikatnie głaskać moją dłoń. Biorę głęboki wdech. Skupiam się na cieple jej dłoni, wyobrażam sobie, że znamy się od zawsze. Muszę jej zaufać.

- Boisz się?- pyta badając palcem moje paznokcie.

- Nie.- zamykam na chwilę oczy.

- Boli cię coś?

- Chyba nie.

- To dobrze.

Siedzimy w ciszy. Zegar na ścianie wydaje nadzwyczaj głośne dźwięki. Długa i cienka jak dziewczęcy włos wskazówka przesuwa się powoli. Tik tak tik tak...Liczę ile sekund mija. Po równo 27 kobieta wstaje i podchodzi powoli, spokojnie do lodówki. Obserwuję ją. Badam jej pełne biodra, ukradkiem spoglądam na falujący lekko z każdym krokiem biust. Obcisły podkoszulek podkreśla jej talie. Krótkie, jeansowe spodenki odsłaniają kształtne uda. Mam ochotę ich dotknąć, ma piękne nogi. Są długie aż do samej ziemi.

- Haha...- śmieję się z własnego żartu. Mimo że słyszałem go tyle razy, teraz nie mogę przestać się śmiać. Jakby była to najzabawniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem. Tak bardzo pasuje do sytuacji.

Dziewczyna odwraca się zdziwiona. Patrzy dziwnie, po chwili sama zaczyna się śmiać. Jakby przez okno wleciał skowronek, jakby nadeszła wiosna, dźwięcznie, dziewczęco. Odkłada jakiś słoik i łapie się komicznie za podbrzusze. Nie mogę wytrzymać, mięśnie brzucha napinają się niemiłosiernie mocno. Nie jestem już w stanie wydać z siebie dźwięku, od śmiechu zaczyna boleć mnie całe ciało. Już nawet nie pamiętam czemu się tak zachowujemy, nasz chichot przypomina mi yorka, który cieszy się na widok swojej pani. Próbuję wstać, ale nie potrafię się wyprostować. Stoję więc zgięty w pół i śmieję się jak hiena. Kobieta opiera się o blat i zakrywa ręką usta, które nie chcę zmienić kształtu. Słyszę jak ktoś trzaska drzwiami, głośno wchodzi do pokoju.

- Ej co się dzieje?- jakiś chłopak w granatowym płaszczu do kostek i czerwonym szaliku przekracza próg.

Próbujemy przestać się śmiać, ale nic to nie daje. Mężczyzna rzuca teczkę w róg mieszkania, a zakupy kładzie na blacie obok chichoczącej dziewczyny. Patrzy na nas niezrozumiale.


Wczoraj zabiłem człowieka.

A teraz śmieję się jak hiena z idiotycznego żartu.



Możesz w to uwierzyć?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz