NO TITLE no
title
BEZ TYTUŁU bez
tytułu
Obudziłem
się. Odzyskałem przytomność, ale nie otwierałem oczu. Muszę
dokładnie rozważyć wszystkie możliwości, przeanalizować
sytuację na wszystkie możliwe sposoby. Gdzie mogę być? Kto mnie
pilnuje? Przez strach nie mogłem oddychać. Zacisnąłem dłonie w
pięści i próbowałem się nie ruszać. Ale wtedy, niespodziewanie
uderzyło mnie to, że się boje czegoś takiego. Ja, który
przekroczył granicę wyznaczoną od samego początku istnienia
ludzkiego, który podważył wszystko to, co sobie ludzkość tak
skrzętnie poukładała. Zniszczyłem wmawianą od samego początku
tezę, porzuciłem jakąkolwiek moralność. Czego mam się teraz
bać?
-
Wiem, że nie śpisz.- z daleka dociera do mnie kobiecy głos.
Najpierw nie mogę zrozumieć znaczenia słów, jakby w mojej czaszce
zamiast mózgu była ropa.
Po
chwili słyszę przenikliwy wrzask. Zapałka wślizguje się do mózgu
i zaczyna płonąć. Wszystko płonie.
Otwieram
oczy i wybiegam z pokoju. Nie obracam się za siebie, dokładnie wiem
gdzie są. Zderzam się
z kimś, talerz z trzaskiem upada na ziemię. Podłoga pokrywa się
mgłą, ściany po chwili przestają istnieć. Drzwi zniknęły,
niczego już nie ma. Nie mogę oddychać. Proszę, ocal mnie. Proszę
cię. Błagam. Przestań się śmiać i mi pomóż. Przestań płakać
i pozbieraj odłamki porcelany z podłogi. Szybciej. Nie ma czasu.
Uciekaj. Jak najdalej, jak najszybciej. On cię zabije. Ostrzegam
cię.
-
Jak masz na imię?- dziewczyna pomaga mi wstać.
-
Gdzie jestem?- nie potrafię nic innego powiedzieć. Kto ma ją
zabić? Ja?
Wchodzimy
do kuchni. Kobieta za ramie prowadzi mnie do krzesła. Gdy upewnia
się, że siedzę, dostawia
krzesło przede mną.
-
Porozmawiaj ze mną. Jestem Joonie Linkoln.- uśmiecha się lekko.-
Uspokój
się dobrze?
Zaczyna
delikatnie głaskać moją dłoń. Biorę głęboki wdech. Skupiam
się na cieple jej dłoni, wyobrażam sobie, że znamy się od
zawsze. Muszę jej zaufać.
-
Boisz się?- pyta badając palcem moje paznokcie.
-
Nie.- zamykam na chwilę oczy.
-
Boli cię coś?
-
Chyba nie.
-
To dobrze.
Siedzimy
w ciszy. Zegar na ścianie wydaje nadzwyczaj głośne dźwięki.
Długa i cienka jak dziewczęcy włos wskazówka przesuwa się
powoli. Tik tak tik tak...Liczę ile sekund mija. Po równo 27
kobieta wstaje
i podchodzi powoli, spokojnie do lodówki. Obserwuję ją. Badam jej
pełne biodra, ukradkiem spoglądam na falujący lekko z każdym
krokiem biust. Obcisły podkoszulek podkreśla jej talie. Krótkie,
jeansowe spodenki odsłaniają kształtne uda. Mam ochotę ich
dotknąć, ma piękne nogi. Są długie aż do samej ziemi.
- Haha...-
śmieję się z własnego żartu. Mimo że słyszałem go tyle razy,
teraz nie mogę przestać się śmiać. Jakby była to
najzabawniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem. Tak bardzo
pasuje do sytuacji.
Dziewczyna
odwraca się zdziwiona. Patrzy dziwnie, po chwili sama zaczyna się
śmiać. Jakby przez okno wleciał skowronek, jakby nadeszła wiosna,
dźwięcznie, dziewczęco. Odkłada jakiś słoik i łapie się
komicznie za podbrzusze. Nie mogę wytrzymać, mięśnie brzucha
napinają się niemiłosiernie mocno. Nie jestem już w stanie wydać
z siebie dźwięku, od śmiechu zaczyna boleć mnie całe ciało. Już
nawet nie pamiętam czemu się tak zachowujemy, nasz chichot
przypomina mi yorka, który cieszy się na widok swojej pani. Próbuję
wstać, ale nie potrafię się wyprostować. Stoję więc zgięty w
pół i śmieję się jak hiena. Kobieta opiera się o blat i zakrywa
ręką usta, które nie chcę zmienić kształtu. Słyszę jak ktoś
trzaska drzwiami, głośno wchodzi do pokoju.
- Ej co
się dzieje?- jakiś chłopak w granatowym płaszczu do kostek i
czerwonym szaliku przekracza próg.
Próbujemy
przestać się śmiać, ale nic to nie daje. Mężczyzna rzuca teczkę
w róg mieszkania, a zakupy kładzie na blacie obok chichoczącej
dziewczyny. Patrzy na nas niezrozumiale.
Wczoraj
zabiłem człowieka.
A teraz
śmieję się jak hiena z idiotycznego żartu.
Możesz w to uwierzyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz