piątek, 6 czerwca 2014

~Let’s forget about little, dying star~ Rozdział 2 "This is my whisper, this is my voice"






Loteria to głupia zabawa, w którą bawi się sam Los. A ja zostałem głupim pionkiem na planszy. Z resztą jak wszyscy inni. Nigdy nie przewidziałem, że to może się zdarzyć. Nigdy nie przejmowałem się Losem. I nadal uważam, że nie powinienem, choć zapewne nie mam racji. Myśl ta uderzyła mnie znienacka. Nie przejmować się Losem. Nie podlegać Zielarce. Istna wolność… a  może nie? Każdy stoi w kolejce. Przed ludźmi stoi Zielarka, przed nią Gwiazdy. A osobą, która jako pierwsza odbiera swoje zakupy jest Los. Wszyscy grzecznie stoimy, choć nie mamy czym zapłacić. Kasjerka uśmiecha się tępo i każdego rozlicza tak samo. A nas wszystkich ogranicza czas. Nigdy się nie zatrzymuje, nigdy nie zwalnia. Potrafi tylko płynąć. Nie jest twardy ale też nie jest słaby. Tylko beznamiętny. Nie reaguje na prośby, na wołania Losu, na płacz Gwiazd. Pozornie nie istnieje, a jednak jest. Wiecznie trwa. 


Wzdycham. Nie mogę się skupić. Pocieram palcami skronie i wytężam wzrok. Nikogo nie ma. Rozglądam się. Pusto. Ile jeszcze sfer przede mną? Ile tych nietkniętych warstw?


Wstaję. Lampa pode mną chwieje się i skrzypi. Kawałek czarnej farby odkleja się i wpada w przepaść. Pochylam się w przód. Nie wiem, co robię, wszystkie ruchy wykonuję w pełni mechanicznie. Uginając delikatnie kolana, odbijam się od czubka latarni. Zamykam oczy i sekundę potem czuję chłód. Trwa przez krótką chwilę, a następnie znika. Otwieram oczy.


Znajduję się w innej warstwie.

I tym razem nie jestem sam.


Otacza mnie las. Ogromne drzewa, jeden liść jest jak tysiąc szmaragdów. Siedząc na grubej gałęzi obserwuję jak wiatr targa koronami, jak podnosi z ziemi pyłki.  Między krętymi konarami widać jeziora, czasami małe strumienie. Obok mnie siedzi kobieta. Odchylona do tyłu uśmiecha się lekko. Przy kącikach ust powstają delikatne zagłębienia. Macha nogami, jak małe dziewczynki, kiedy nie mogą dosięgnąć ziemi. Otwiera usta i zaczyna śpiewać cichutko, niezwykle dziewczęcym głosem.


Przyszło nam żyć w tym nieszczerym świecie,

Gdzie nie ma miejsca dla nas wszystkich.

Ktoś musi zniknąć,

By ktoś się narodził.

Przyszło nam żyć w tym niemożliwym świecie,

Aby przeżyć nie możemy się poddać.

Aby zginąć nie możemy zwyciężyć.

Przyszło nam żyć w tym samotnym świecie,

Gdzie trzeba ratować dusze

I dawać im białe kapelusze



Patrzyłem na jej usta. Delikatnie różowe, jak malutkiego dziecka. Okalały słowa, przekształcają je w muzykę. Pod białą prostą sukienką do kolan dokładnie widziałem zarys talii i biustu. Śpiewając odchyliła się jeszcze bardziej do tyłu, a długie brązowe włosy poleciały kaskadą na plecy. Zakończywszy piosenkę, podniosła bladą dłoń i zakryła niewidoczny dla mnie, lewy policzek. Kiedy się odwróciła, zobaczyłem czarne tatuaże prześwitujące przez palce. 


Zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech. Następnie opuściła dłoń. Czarne tatuaże powoli poczęły pokrywać się złotem. Coś jakby pękło w moich uszach, wszelkie dźwięki były przytłumione. Kobieta wstała i szepcząc cały czas przeprosiny podeszła na sam koniec gałęzi. 


Wiedziałem, co ma zamiar zrobić. Jednak nie mogłem się ruszyć, nie byłem w stanie jej uratować. 


Chwilę po tym jak świadomie skoczyła z gałęzi na ziemie, wszystko pokryło się gęstą mgłą. Pojawiła się znikąd, zakrywając korzenie jak i czubki drzew. 


A kiedy mgła zniknęła, pozostała pustka.

Wokół mnie wielka, bezkresna przepaść.

Pode mną czarna lampa.

Nietknięta, umarła warstwa.


Miejsce, gdzie nic nie ma prawa się narodzić. Miejsce, gdzie cisza i mrok wypełniają każdy zakątek. Miejsce, które nawet Los nie może kontrolować. Zbędne ziemie będą usuwane przez Zielarkę. Nie pozostaną po nich nawet wspomnienia. Nie będzie w nich funkcjonował czas.


 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz