Zapomnijmy
o małej, umierającej gwieździe
Nie
ma już nic. Wszystko zniknęło, pozostała tylko
kartka papieru. Nie mogę jej przeczytać.
Wiem, co muszę zrobić,
więc treść jest zbędna.
Udaję
się północ. Idę i idę.
Na sobie mam tylko ciemne spodnie i białą bluzkę.
Zniknął dom, zniknęły trawy. Zielarka
ponownie użyźni
ziemię, ponownie się
ode mnie oddali. Nic nie mogę zrobić.
Uciekam.
Szybko, muszę znaleźć
następcę. Nikt nie pasuje. Za
młody, za mądry, nie wytrzyma
przejścia. Czas się
kończy.
Kartka wilgotnieje, za chwilę
zacznie gnić. Rozglądam
się. Zielarka już
szepcze to Gwieździe. Nie uda mu się,
zniknie razem ze mną, mówi. Nie ma szans. Widzę
go.
Nietknięty umysł, nietknięte
ciało. Czysty jak rosa.
Pojawiam
się przed nim jako bóg. Nie widzi mnie.
Idealnie. Podchodzę bliżej,
dotykam jego szyi. Drży. Nie wie, co się
dzieje, szuka mnie wzrokiem. Gwiazda pochyla się i coś
krzyczy. Nie słyszę. Dopełniam przysięgę.
-
Przekazuję ci tę
moc, byś zbawił świat.
Zezwalam na przejście, niech Zielarka
wypatruje mojej duszy, niech Gwiazda zabierze to, co jej, niech Los przyjmie cię
na swoją loterię!
Chłopak
upada na ziemię. Wije się,
z nosa leci mu krew. Czy przeżyje? Czy udźwignie
ciężar bycia bogiem? Nie wiem. Umieram.
Razem z Gwiazdą oddalam się
od Zielarki. Los odwrócił się plecami, nic mnie nie
uratuje.
Mogę
tylko śnić
o lepszym życiu. Marzenie rozpłyną
się w nicość, sny przylgnął do ciała.
Chłopcze,
jeżeli to czytasz, ja już
nie żyję. Pamiętaj,
zbaw Zielarkę uratuj pozostałe
Gwiazdy. Los jest po twojej stronie, loteria zdecydowała.
Uratuj
ją.
Z wyrazami szacunku, Hour Right.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz