Nie cierpię tego blondyna. Z taką myślą wstaję z łóżka. Idę
do łazienki, która chociaż jest bardzo ciasna, to chyba można powiedzieć, że
przyjemnie się w niej myje zęby. W lustrze odbija się dokładnie wszystko,
dlatego podczas tych dwóch minut się nie nudzę. Prysznic jest nowy, nie pasuje
do reszty. Kabina w środku ma jakieś dziwne wzorki przypominające polipy
walczące między sobą. Naliczyłem ich 27,w tym dwa dzieci-polipy. Wszystkie
elementy są albo błyszcząco czarne, albo srebrne. Zdaje się, że jest to
charakterystyczne dla nowoczesnych kabin. Obok prysznica stoi mocno
podniszczony, ale widać, że regularnie czyszczony, sedes. Zastanawiam się czy
był kiedykolwiek wymieniany, bo ledwo się mieści między prysznicem, a pralką.
Siedząc na nim ocieram się biodrem nieprzyjemnie o zimną kabinę. Na pralce
oczywiście proszek, odplamiacz i kilka innych proszko-płynów. Umywalka jest
malutka, jak wypluwam pastę to za każdym razem kilka kropel spada na płytki.
Ich jest w kolei 13, chociaż gołym okiem widać może z 5. Pod zlewem jest niby
szafka, ale połowę zajmuje jakaś rura, a wokół piętrzy się kurz. Perfekcyjna
Pani Domu nie byłaby zadowolona…
Uśmiecham się do siebie w lustrze. Kika białych kropek upada
na taflę. W te kilka dni się zestarzałem. A może tak wygląda to słynne „przeistaczanie
się w mężczyznę”? Nie goliłem się już od dłuższego czasu, więc trochę
powychodził mi zarost tu i tam…Cóż, nie wydaje mi się, bym chociażby trochę
zmężniał. Zwyczajny ja. Zwyczajne brązowe włosy i ciemne oczy. Podłużna twarz i
prosty nos. Nic się nie zmieniło, mimo że mam odwrotne wrażenie. Straciłem coś.
Coś cennego, niezwykle ważnego dla…
- Ej ile będziesz tam jeszcze siedział, co?- zniecierpliwiony
głos dobiega zamkniętych drzwi.
- J-Już wychodzę…- przepłukuję usta wodą i odstawiam
szczoteczkę do niebieskiego kubka.
Otwieram szybko drzwi i przemykam skulony korytarzem. Zwalniam
krok i wchodzę do kuchni.
- Jak się spało Lin?
Podskakuję przestraszony. Przy stole siedzi Joonie.
- D-Dobrze…- uśmiecham się sztucznie.
Kobieta kiwa głową i wraca do jedzenia płatków. Podchodzę do
lodówki i zaglądam do środka. Dwa jajka, w połowie wypity jogurt naturalny i
mleko. Burżuazja po prostu.
- Ne tylaj jogultu.- mówi brunetka z ustami pełnymi płatków i
mlekiem kapiącym z brody.
Daję znak, że zrozumiałem. Chciałem zwrócić jej uwagę na to,
że nie powinno się mówić z pełną buzią, ale co ja tam wiem. Nie będę pouczać
dorosłej kobiety, o tym jak się je. Skoro wcześniej nikt jej tego nie nauczył,
to teraz nie ma to sensu.
Decyduję się na szybki omlet. Wbijam dwa jajka do stojącej
obok lodówki miski, potem dodaję odrobinę mleka. Następnie biorę wilgotny
talerz z suszarki obok zlewu i przelewam na niego zawartość miski. Po 3
minutach w mikrofali omlet jest gotowy, a po kuchni roznosi się przyjemny
zapach.
Siadam naprzeciwko Joonie i rękami dzielę omlet na mniejsze kawałki.
Kobieta podnosi wzrok z płatków na mnie.
- Ale pachnie! Dasz trochę?- uśmiecha się rozpromieniona, a
ja ponownie słyszę skowronki. Przez chwilę nie mogę oderwać od niej wzroku.
Biorę jeden z większych kawałków i zwijam w rulonik. Wyciągam
dłoń.
- Dziękuję, miły chłopak z ciebie jest, Lin.- pochyla się i…
O boże.
Najpierw
widzę jak obejmuje go ustami.
Potem
słyszę jak go wciąga.
Czuję jej
język na opuszkach palców.
Mlaska i
się oblizuje.
- N-N-Nie ma za co.- moja twarz
płonie.- Zjedz resztę.
Odsuwam od siebie talerz i wybiegam
z kuchni. Nie jest
dobrze. Jest bardzo NIE dobrze. Jest źle. Tak strasznie boli
mnie w piersi, nie mogę złapać tchu. Wpadam do mojego pokoju z takim impetem,
że drzwi odbijają się od ściany i same się zamykają.
Padam jak kłoda na łóżko. Nie mogę
zapomnieć tego, co zrobiłem. Przeszłość nie odejdzie w zapomnienie ot tak.
Gapię się na beżowy sufit i błagam Boga o przebaczenie. Chciałbym by to się nigdy
nie wydarzyło. By on zniknął, by nie istniał od samego początku. Wtedy to
wszystko nie miałoby miejsca. Żyłbym sobie spokojnie do końca. Ale nie mogę.
Wiem, co straciłem.
Człowieczeństwo. A raczej jego cenną część. Zabijając go, zabiłem siebie.
Popełniłem morderstwo, które okazało się samobójstwem.
„Drogi panie Boże,
Liczę na twoją współpracę. Przecież
nie można żyć bez cienia.
Lin Nem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz