Qwest in dying world, Rozdział 1 (prolog)
Dziewczyna
biegła. Potykając się o wystające korzenie pruła przez gęsty las. Każda
gałązka, która dotknęła jej ciała przemieniała się w proch, każdy zwierz
zastąpiwszy drogę, padał martwy u nagich stóp dziewczyny. Biegła nadzwyczaj
szybko, niszcząc florę i faunę, jakby pozostawiała po sobie znak. Nie
zatrzymywała się, lecz gdyby to zrobiła nieuchronnie straciłaby t o. Wystarczył jeden błąd, jedna
nieprzewidziana sytuacja, aby straciła to, co ma. Nie płakała. Strach ścisnął
jej gardło, nie pozwalał brać głębszych, a co za tym idzie głośniejszych,
wdechów. W głowie miała jakby mgłę,
gęstą, niszcząca przejrzystość. Krążyła tylko jedna myśl „U C I E K A J”. Kawałek sukienki zaczepił się o wystającą gałązkę-
nie zatrzymała się. Rozdarła duży kawałek materiału, który odsłonił jasne udo.
Nagle rzuciła się na ziemię i przywarła do gnijących liści. W lecie ucichło,
zwierzęta wstrzymały oddech. Po policzkach brunetki spływały łzy, mieszały się
z drobinkami ziemi i potu, a następnie spadały na ziemie. Gdy kropelki dotykały
liści, rozpadały się na tysiąc kawałków, wydając z siebie ostateczny krzyk,
który niósł się echem po lesie. Odbijał się od starych pni, wnikał w nowe,
młode drzewa, żeby ostatecznie wniknąć w głąb gleby. Dziewczyna zamknęła oczy,
a kiedy je otworzyła znajdowała się w tym samym lesie, jednak nie czuła w nim
życia. Wokół rozbrzmiewał cichy,
stłumiony dźwięk kropelek rozbijających się o liście, których ona nie słyszała.
Gdzie biegła? Przed kim uciekała? Nie wiedziałem. Słyszałem bicie jej serca,
czułem zapach potu. Delikatnie obdzierałem ją z bycia niezależną. Jak las,
pod jedną warstwą miała drugą. Jak roślina na pustyni była sucha i twarda na
zewnątrz, a w środku delikatna i soczysta. Wystarczyło wbić w odpowiednie
miejsce igłę, aby wszystko, co miała w środku wyszło na wierzch. Cicho zajść od tyłu i niespodziewanie zadać
ostateczny cios. Wydrzeć z jej t o i
uciec. Zostawić krwawiącą, na pastwę losu w wilgotnym lesie. Patrzeć jak rozkłada się
na łonie gnijących liści, jak powoli znika, kurczy się, rozpada. Nie dziwię
się. Nie boję się. Przecież cały świat gnije.
Haha ^^ stalkowalam was na chaci gdy podałas linka :3
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: JUŻ MI TU USUWAĆ BŁĘDY ORTGORAFICZNE~! Świetny prolog takie błędy ;___;
"Każda gałązka, która dotknęła jej ciała przemieniała się w proch, każdy zwierz zastąpiwszy drogę, padał martwy u nagich STÓP"
"Strach ścisnąŁ jej gardło"
"W głowie była jakby mgła, gęsta, niszcząca przejrzystość." Duzo lepiej brzmi "miała" i nie rozumiem tego porównania "niszczącą przejrzystośc" nie pusz takich strasznych rzeczy po zaczyna brzmieć jak jakies Zmierzchy :0
"Odbijał się on od starych pni, wnikał w nowe, młode drzewa, żeby ostatecznie wniknąć w głąb gleby." Lepiej by brzmialo bez "on" bo to wgl jest jakiś błąd stylistyczny. ^^"
"Żaden dźwięk nie mącił wiekuistej ciszy. Wokół rozbrzmiewał cichy, stłumiony dźwięk kropelek rozbijających się o liście, których ona nie słyszała." Wiekuista cisza 0.0 chyba cos takiego tez nie istniej bo cisza nie może byc wieczna, znaczy w sumie może byc ale tu nie pasuje ^^" a tak na marginesie to ciszy tam nie było jak padały te kropelki ^^
"Delikatnie obdzierałem ją z bycia niezależnym. Jak cebula, pod jedną warstwą miała drugą." Jak obdzierał ją to chyba obdzierał ja z bycia niezależną. Trochę mnie rozśmieszylo porównanie do cebuli bo to takie mało romantyczne i klimatyczne xD
"Patrzeć jak gnije na łonie gnijących liści" nie wiem czy to miało byc celowe powtórzenie ale brzmi dość nienaturalnie ^^"
Ale ogl pisząc to mi sie podoba ^^ fajny jest pomysł i ciekawy prolog. Gdyby nie było tych bladkow na serio byłoby super :3
Ciocia Enia całuje, followuje i czeka na ciąg dalszy <3
P.S mam nadzieje ze nie obrazisz sie za wytkniecie błędów, bo ja chce najlepiej i najwyżej usuń komentarz ^^
Kurczę....komentarz się usuną O.O w każdym razie dziękuję En-chan ;) błędy poprawione~!
Usuń